
2. maja przy strzelnicy EMJOT w Chorzowie powitało nas słońce. Co prawda nieśmiało, zza chmur, ale jednak. Ale nie o zjawiskach meteorologicznych chcę Wam opowiedzieć, a o sportowym wydarzeniu, które już na trwałe wpisało się w kalendarz imprez śląskiej grupy IPA. O biathlonie. Ze to bieganie i strzelanie, wiedzą wszyscy. W Chorzowie dochodzą do tego konkurencje sprawnościowe, jak rzut atrapą granatu do celu, skok w dal z miejsca, pchnięcie kulą. I nowość – pompki.
Jeżeli czytelnikowi wydaje się że pompki to konkurencja banalna, to jest w dużym błędzie. Okazało się bowiem, że ilu zawodników, tyle metod wykonywania pompek. Ale prawidłowo można je wykonać tylko na jeden sposób, i nad tą prawidłowością sprawował pieczę m.in. pomysłodawca i organizator biathlonu, Czesław Wizner. Oj, narzekali niektórzy na dokładne oko Czesława, narzekali… Ile prawidłowych pompek można zrobić „za jednym zamachem”? Mistrzowie zawodów zapisali na swoim koncie w kategorii pań – 60, w kategorii panów – 150. Uffff……
Co, oprócz pompek, było nowego na tegorocznym biathlonie?
Prezentacja Smovey, przyrządu sportowego do rekreacji, doradztwo w temacie „suplementacja diety dla sportowców”. I – wybory Miss Biathlonu. Pomysł Emila, zawodnika Teamu Polonia Austria zyskał powszechne uznanie, wszyscy panowie, i panie też, ochoczo oddawali głosy na swoje faworytki. Do konkursu nie trzeba było się specjalnie zgłosić, brały w nim udział wszystkie kobiety, które miały biathlonowy numer startowy. Wygrała „w cuglach” piękna Julita, tytuł vicemiss przypadł w udziale Kasi.
Nagrody w tym plebiscycie ufundowała firma Elmedyr Elektrotechnik z Wiednia.
Sportowcy Polonii Sport w tym roku dostali mocne wsparcie w osobie Romana, strzelca-amatora wiedeńskiego policyjnego klubu strzelectwa sportowego, pierwszego Austriaka, który odważył się konkurować z polskimi zawodnikami. Tym samym chorzowski biathlon nabrał charakteru imprezy międzynarodowej.
Liczymy na to, że za Romanem pójdą inni i za rok w Chorzowie na starcie stanie więcej cudzoziemców, co uczyni rywalizację jeszcze bardziej interesującą.
Na zakończenie wspomnę jeszcze tylko, że utracone kalorie szybko zostały uzupełnione doskonałą wojskową grochówką i zdrowymi ciasteczkami, pan doktor z ambulansu medycznego na szczęście nie musiał pracować, a jedynie przyglądał się sportowym zmaganiom, a wolontariusze wspaniale wykonali przydzielone im zadania.
Jednym słowem – duża piątka za piękną imprezę sportową w duchu fair play, i do zobaczenia na kolejnym biathlonie, już za rok.
Fotos: Dorota Fischer